Choć myślałam, że to temat już przedawniony – Wy wciąż piszecie do mnie prywatne wiadomości i maile z pytaniem o mój poród. Zarówno pierwszy, jak i drugi. Pytacie czy z drugim dzieckiem jest lżej i gdzie rodziło mi się lepiej… .  Dopytujecie o rady i sugestie, a ja choć przecież powinnam – wcale Was nie uspokajam. Cesarskie cięcie? POPROSZĘ!

 

„CHCĘ CESARKĘ” krzyczałam zarówno przy pierwszym i drugim porodzie, który zaczął się naturalnie i tak też miał się skończyć.

… i pomyśleć, że ja jej pragnęłam, a tyle osób twierdzi, że cesarka to nie poród. Pisała o tym na swoim blogu MAMAlife – polecam przeczytać, gdyż to bardzo ciekawy temat.

 

 

PIERWSZY PORÓD – pierwsze cesarskie cięcie

Niespełna 3 lata temu, 19 sierpnia 2014r chwilę po północy – przeżyłam koszmar w jednym z polskich szpitali. Gdy 2 tygodnie przed terminem porodu w nocy odeszły mi niespodziewanie wody – nie przestraszyłam się, a wręcz przeciwnie – dostałam jakiegoś dziwnego ataku śmiechu. Czułam się bardzo dobrze, nic mi nie dolegało ani też nie bolało. Ogarnęła mnie zatem pewnego rodzaju euforia – w końcu za chwilkę zostanę mamą!

Gdy zaskoczona dźwiękiem jakby „pęknięcia” wstałam z łóżka – przezroczyste wody chlupnęły na podłogę. Wydukałam niepewnie, że chyba rodzę, a mój mąż (wtedy jeszcze narzeczony) zerwał się spanikowany z łóżka i zaczął krzyczeć, że już dawno miałam spakować tą cholerną torbę do szpitala. Miałam wtedy wrażenie, że ogarnęła go większa panika niż  mnie – zszokowaną i bezradną istotę, która nie potrafiła zatrzymać sączącego się płynu… .

Dopiero schodząc do auta poczułam, jak bicie mojego serca przyspiesza. Euforia zaczęła mieszać się z paniką… A co jeśli nie zdążymy dojechać do szpitala? Wyobrażałam sobie to tak, że skoro odeszły mi wody to i dziecko mi zaraz „wypadnie”. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy po dotarciu do szpitala traktowano mnie niemalże lekceważąco. Zawstydzona cieknącymi po nogach wodami płodowymi dreptałam za pielęgniarką uciskając krocze, a następnie kazano mi usiąść i wypełnić gruby plik dokumentów… . Pisałam, a dźwięk kapiących z krzesełka na podłogę kropel tylko powodował na mej buzi rumieńce. Niby rzecz naturalna, ale dla mnie nowa i krępująca… .

Czułam się bardzo niekomfortowo i wycierałam podłogę papierowymi ręcznikami. Ulżyło mi nieco w momencie, gdy pielęgniarka podała mi podkłady. Nie można było tak od razu?

Następnie zaprowadzono mnie do jednego z pokoju, zrobiona KTG i… kazano iść spać. Ja oczywiście się upierałam, panikowałam, że dziecko pozbawione wód płodowych – umrze. Mój stres narastał, a skurczy ani widu ani słychu. Dopiero nad ranem podano mi oksytocynę i dostałam pierwszych skurczy, które z minuty na minutę nasilały się… . Najgorsze były jednak badania ginekologiczne, które miały na celu kontrolowanie rozwarcia. Mimo kilku kroplówek z oksytocyną – rozwarcie stanęło na 3cm i nie chciało drgnąć dalej. Tarzałam się z bólu po podłodze, próbowałam skakać na piłce, kulić się, rozciągać, chodzić, leżeć – chcę cesarkę jęczałam prosząco do każdej jednej osoby, która miała ze mną styczność. Błagałam, prosiłam… .

Gdy pielęgniarka powiedziała, że to już ostatnia kroplówka z oksytocyną, która mi podadzą, nieco mi ulżyło. Moje skurcze (zarówno krzyżowe, jak i w brzuchu) były ogromnie bolesne, próg mojego bólu sięgał zenitu i choć kroplówka miała sprawić, że skurcze będą jeszcze silniejsze – widziałam iskrę nadziei, że to wszystko za chwilę się skończy. Ile przecież można?! Byłam pewna, że chcę cesarkę, ale nikt nie chciał się na nią zgodzić. Nie tylko cierpiałam, ale bałam się o dziecko… .

Nadszedł czas na sprawdzenie rozwarcia i dzięki Bogu był to już ostatni raz, gdy byłam badana przez tego ginekologa. To były najgorsze sekundy, jakie mogłam sobie wyobrazić… krzyczałam i płakałam równocześnie,tak bardzo bolało. Po badaniu automatycznie złączałam nogi i odsuwałam się dalej, mówiąc jakby ciałem „nie dotykaj mnie już”. Byłam ciekawa co teraz usłyszę… Jego słowa zwaliły mnie z nóg. Powiedział, że będę miała cesarskie cięcie nie dlatego, że chcę, ani dlatego, że muszę tylko dlatego, że on nie wyobraża sobie bym urodziła naturalnie. Zatkało mnie. Nie powiedział tego tak o, normalnie…. przekazał mi tą informację w sposób upokarzający i tak wredny, że znienawidziłam go jeszcze bardziej.  Wieść o tym, że rozwarcie wciąż stoi na 3cm i będę miała jednak cesarkę uspokoiła mnie i szybko pozwoliła zapomnieć o tym potworze, który był wtedy ordynatorem w szpitalu, w którym rodziłam.

Wieść o cesarskim cięciu ugasiła mój strach w obawie o dziecko. Nie pomyślałam jednak, że najgorsze może być jeszcze przede mną.

Nie będę jednak opisywać bólu, jaki towarzyszył mi przy zakładaniu cewnika, bo był to największy ból w całym moim życiu… Nie wiem czy zrobiono mi to nieumiejętnie, czy jestem aż tak wrażliwa, ale mój krzyk usłyszała pewnie połowa szpitala. A gdy wstałam, po udach pociekła krew, która jeszcze bardziej spotęgowała tą traumatyczną jak dla mnie sytuację. Od tamtego momentu przysięgłam sobie, że już nigdy nie pozwolę sobie założyć cewnika bez znieczulenia. NIGDY!

Po niecałych 13 godzinach od odejścia wód płodowych, po godzinie 13:00 poprzez cesarskie cięcie urodził się mój syn, zdrowy i śliczny Xavier. Męczarnie jakie przeżyłam jakby odeszły w zapomnienie… ale fakt, że można było ten potworny czas ukrócić mówi sam za siebie.


 

Obiecałam sobie wtedy, że przy drugim porodzie choćby nie wiem co – będę nalegała na cesarskie cięcie. I gdy zaplanowaliśmy dla Xaviego rodzeństwo, byłam pewna, że z cesarką problemu żadnego nie będzie… nie minęły dwa lata, więc myślałam, że jest ona jak najbardziej wskazana. Cóż, myliłam się… .

 

Za drugim razem wezmę cesarskie cięcie na życzenie!

Pierwszy poród miał miejsce w Polsce, drugi w Niemczech. Tutaj tak naprawdę wszystko wygląda inaczej… Papiery, które w Polsce musiałam wypełniać praktycznie rodząc – tu w wybranym szpitalu można je wypełnić kilka tygodni przed porodem. Również cesarska na życzenie jest bardziej możliwa niż w Polsce… .

Jak wspomniałam, ja byłam pewna, że rodzić naturalnie nie chcę. Cesarka była dla mnie najlepszą, zarówno bezpieczną i wygodną opcją. Schody zaczęły się w momencie, gdy moja ginekolog stwierdziła, że absolutnie nie ma żadnych wskazań bym cesarkę miała i że w szpitalu, w którym chcę rodzić nie wykonają mi jej na życzenie. Już prawie się załamałam, bo naprawdę nie chciałam przeżywać ponownie tego,co przeszłam w Polsce. Dziewczyny z niemieckiego forum dawały jednak iskierkę nadziei, bo wiele z nich twierdziło, że w Niemczech wybór jest, a tym bardziej jeśli to mój drugi poród i pierwszy skończył się cesarką nie później niż 2/3 lata temu.

To rzucało światło nadziei na całą sytuację i pomimo braku skierowania na cesarskie cięcie, postanowiłam porozmawiać o takiej możliwość z ordynatorem podczas wizyty w szpitalu, która miała miejsce kilka tygodni przed porodem w celu zapisania się i wypełnienia wszystkich formalności.  Doktor miał duży dar przekonywania… Tak duży, że pomimo mojej ogromnej paniki przed porodem naturalnych i traumatycznych przeżyć podczas pierwszego porodu – postanowiłam spróbować rodzić naturalnie.

Co mnie przekonało? Jego słowa, że w każdym momencie, jeśli tylko stwierdzę, że nie dam rady – zrobią mi cesarkę. Najpierw podadzą mi znieczulenie, a jeśli i z nim nie wytrzymam – urodzę poprzez upragnione cesarskie cięcie. Zaufałam mu… tak po prostu zaufałam i mój strach jakby zniknął.


DRUGI PORÓD

Latika miała przyjść na świat w Mikołajki, a wszystko zaczęło się 1-ego grudnia 2016r około godziny 18:00. Tym razem początek był całkiem inny niż za pierwszym razem – zaczęło się od delikatnych jakby skurczy. Właśnie po skończonej sesji zdjęciowej popijałam kawę i przygryzałam ciacho, gdy w brzuchu poczułam nieznajomy ból. Taki dziwny… nie jak skurcz,ale jednak jakby go zapowiadający. Ból ten pojawiał się dość regularnie co około pół godziny… . Stopniowo narastał i urósł do tego stopnia, że około północy nie byłam już w sanie zasnąć, bo nim tylko zmrużyłam oczy – ze snu wybudzał mnie skurcz.

Mąż już spał, Xav też a ja liczyłam, porównywałam i wyczekiwałam rozwoju akcji. Nie działo sie nic szczególnego prócz tego, że ból wciąż narastał, skurcz trwał dłużej a odstępy były krótsze. Koło 7 rano postanowiliśmy pojechać do szpitala, gdyż 20-40 sekundowe skurcze miałam już co 3 minuty od kilku godzin. Tam jednak stwierdzono, że wcale nie są one silne, choć ja już naprawdę zaciskałam z bólu pięści. Pochodziłam po szpitalu, dostałam kroplówkę… w końcu powiedziano mi, że rozwarcie ma 1cm i to jeszcze bardzo daleka droga; mogę czekać w szpitalu lub wrócić do domu, gdyż nie wiadomo czy urodzę w ogóle dziś. To jasne, że wolałam wrócić do domu… Wytrzymałam w nim jednak tylko  2 godziny, bo ból był tak wielki, że zaczęłam skręcać się i jęczeć… Wróciłam.

Tam znów to samo… kroplówka, ktg, skurcze ponoć zbyt słabe. Badanie ginekologiczne było nieprzyjemne, ale nie bolało mnie tak bardzo, jak w Polsce, gdy badał mnie ten potworny lekarz. Czekałam, jęczałam z bólu… i zaczęło się – chcę cesarkę – zaczęłam marudzić… .

Męczyłam się już całą noc i pół dnia, naprawdę nie miałam siły i ochoty rodzić naturalnie, a skoro ordynator,z którym rozmawiałam podczas zapisywania się do szpitala powiedział, że zrobią mi cesarkę, gdy tylko będę chciała – byłam pewna, że tak też będzie. Niestety… .

Pielęgniarki marudziły, że nie mam opcji, że muszę urodzić naturalnie. Kobiety się zmieniały, a ja każdą prosiłam o to samo, błagałam wręcz… W końcu zlitowano się nade mną i dostałam znieczulenie w kręgosłup. Boziu, jaka ulga! Myślałam wtedy, że to najpiękniejsze co mnie spotkało… – skurcze stały się minimalnie odczuwalne, a badanie ginekologiczne nie bolało ani trochę.

Znieczulenie dawkowałam sobie sama co ok 20 min… Czasem bolało mocniej, czasem mniej – ale dało się wytrzymać. Niestety mój raj skończył się w momencie, gdy położna przebiła mi pęcherz i wszystkie wody płodowe wypłynęły tworząc na moim łóżku wielką powódź.

Od tego momentu ból wrócił… i choć badanie ginekologiczne wciąż pozostawało bezbolesne, skurcze były tak silne, że nie byłam w stanie ich wytrzymać, a najgorsze jest to, że po każdym badaniu słyszałam to samo – 2cm rozwarcia. Zamiast przybliżać się do porodu, ja cierpiałam i stałam w miejscu.

Moje prośby o cesarskie cięcie jakby umykały wszystkim koło uszu… Aż w końcu jedna z położnych,  badając mnie po raz kolejny,  powiedziała, że nie rozumie czemu mnie tak długo męczą… Że przecież tu nie ma żadnego postępu porodu. Porozmawiała z ordynatorem, z którym tego dnia się jeszcze nie widziałam i… wróciła z uśmiechem oznajmując, że będę miała cesarkę. Rety, jak ja się cieszyłam! Miałam łzy w oczach ze szczęścia… . Jedyny strach, jaki teraz pozostał ze mną to… co z cewnikiem?! Na szczęście jednak znieczulenie działało tak mocno, że nie poczułam nic, a nic. Wiadomość o cesarce to była tak wielka ulga, że w głowie się nie mieści. W ciągu godziny znalazłam się na stole operacyjnym, a widok tych wszystkich lekarzy wokoło mnie dział bardzo wręcz relaksująco…  . Już się ani nie bałam, ani nie czułam bólu. Byłam szczęśliwa.

Dość istotna sprawa i różnica pomiędzy pierwszym i drugim cesarskim cięciem to to,że w Niemczech mógł mi towarzyszyć mąż. W Polsce taka możliwość jest tylko w nielicznych, często prywatnych szpitalach.

Po ok 26 godzinach bolesnych skurczy,gdy rozwarcie uparcie stało na 2-ch centymetrach,   2-go grudnia 2016r przed północą poprzez cesarskie cięcie przyszła na świat Latika.

 

CHCĘ CESARKĘ? MAM CESARKĘ!

I pomyśleć, że gdybym od samego początku upierała się przy swoim – przy cesarce – uniknęłabym kilkudziesięciu godzin męki, którą po raz kolejny przeszłam. Naprawdę zazdroszczę kobietom, które rodzą dzieci w kilka godzin… ja nie jestem stworzona do porodu naturalnego.

 

I w momencie, gdy pytacie mnie czy drugi poród jest łatwiejszy, czy za drugim razem boli mniej – nie mogę Was uspokoić. I drażni mnie też to, gdy inne mamy, których każdy kolejny poród okazał się szybszy i prostszy – wmawiają wręcz, że za drugim razem jest lepiej, że jest łatwiej.

Kochane Kobietki – pamiętajcie proszę, że każda z nas jest inna i każda z nas przechodzi poród inaczej. Żadna, ale to żadna osoba nie jest w  stanie zapewnić Ci tego, że za drugim razem pójdzie gładko… Tego nie wie nikt, nawet najlepszy lekarz. Dlatego też przy możliwości wyboru porodu naturalnego lub cesarki; przy wyborze, któremu towarzyszy paniczny strach i złe doświadczenia, jeśli tylko nie masz żadnych specjalnych wskazań lub przeciwwskazań co do cesarskiego cięcia-  zaufaj sobie i swojej intuicji. Niech nikt inny niż Ty sama ni będzie fundatorem Twojego bólu… .

Mi też wmawiali, że będzie bolało mniej, pójdzie sprawniej, szybciej… .

 

Jak schudnąć po cesarskim cięciu?

Zastanawiasz się, jak schudnąć po cesarskim cięciu? Ja zaczęłam już miesiąc po, a moje efekty przedstawiam w TYM poście. Jeśli masz ochotę albo szukasz inspiracji – zapraszam.

odchudzanie po cesarskim cieciu

 

 

 

Author

Matka, żona, fotografka, modelka i blogerka w jednym

26 komentarzy

  1. To tak jakbym ja stwierdziła, że gdybym wiedziała, iż po 16 godzinach męczarni nie urodzę naturalnie, bo syn się źle obróci to wybrałabym od razu cesarkę. Jakoś ten ból i męczarnia nie powstrzymują mnie przed tym, by znowu próbować rodzić naturalnie. Było okropnie, ale przeżyłam to raz i przeżyje ile trzeba będzie, jednak wolałabym, by ta męka skończyła się bez cięcia, dzieci urodzone naturalnie inaczej sie rozwijają i mają lepszą odporność.

  2. Przeczytałam te Twoje dwie historie i ciary mnie przeszły… ja jeszcze jak nie planowałam dzieci to wiedziałam, że nie będę rodziła w Polsce (nasłuchałam się wiele o Lublinieckiej porodówce 😉 … Pierwszą córkę rodziłam w UK – cesarka – w połowie planowana bo wody odeszły 3 tygodnie przed planowaną cesarka… ale też mąż mógł być przy mnie… umarłabym chyba ze strachu bez niego na tym stole operacyjnym. Teraz jestem prawie w 3 trymestrze i będę rodziła w Niemczech… przeraża mnie to bardzo ale dopiero na następnej wizycie muszę pogadać z ginekolog o porodzie… ale chyba będę się upierała przy drugiej cesarce bo chyba tak będzie psychicznie wygodniej… jeśli tutaj robią takie problemy.

  3. To o mnie… przebieg pierwszego porodu w Pl niemal identyczny. Teraz stoję przed dylematem i wyborem. Jestem w 6 miesiącu ciąży i będę rodzić w De. Położna próbuje mnie przekonać do porodu siłami natury. Też przekonuje, że z lekarzem mogę się dogadać, żeby mi obiecał cc jeśli w trakcie porodu zabraknie mi sił. Dzięki za ten artykuł

  4. To o mnie… przebieg pierwszego porodu w Pl niemal identyczny. Teraz stoję przed dylematem i wyborem. Jestem w 6 miesiącu ciąży i będę rodzić w De. Położna próbuje mnie przekonać do porodu siłami natury. Też przekonuje, że z lekarzem mogę się dogadać, żeby mi obiecał cc jeśli w trakcie porodu zabraknie mi sił. Dzięki za ten artykuł

  5. Czytam i aż ściska mnie w żołądku na myśl co przeszłaś, przypomina mi się mój poród i ten straszny najgorszyw życiu ból. Mimo, że rzeczywiście warto walczyć o poród naturalny bo cesarka to ryzyko, to rozumiem Cię doskonale, u mnie poszło szybciej ale jestem pewna,że po tylu godzinach też bym błagała o tę cesarkę.
    Ale najgorsze w tym wszystkim są inne kobiety, które potrafią skomentować czyjąś traumę porodową słowami – przesadzasz, moja mama rodziła 10 razy i mówila że to nie boli. Sama to słyszłam po porodzie i widzę,że i Ciebie w komentarzach to nie ominęło..
    Na szczeście dzieckowynagradzawszystkie te trudy 😉 sama nie wierzę że już z radością planujężeby przechodzić to ponownie

  6. DobrulBloguje Reply

    Ja dzięki bogu miałam cesarkę z przyczyn zdrowotnych. Jestem krótkowidzem i w dziecięctwie odklejała mi się siatkówka, także okulista wystawiła skierowanie. Nie rozumiem dlaczego kobieta ma rodzić tylko naturalnie??? Dla mnie to jest chore i nie ludzkie.

  7. Zgadza się, każda z nas jest inna!!!
    Szkoda, że coraz częściej i lekarze i położne mają jakąś znieczulice jeżeli chodzi o bóle pogodowe! Jakie to ma być piękne przeżycie, jeżeli zbywają cię i nie chcą traktować poważnie? Ja rozumiem, że oni mają kilkanaście powodów dziennie, ale może trochę współczucia?

  8. Miszmaszemi Reply

    Moj pierwszy porod – 20 godzin w tym 2 godziny parcia. Tragedia. Drugi porod 5 minut – ledwo zdazylam wejsc na fotel, mąż z korytarza ledwp zdazyl na akcje porodowa, a szykowalismy sie znowu na naście godzin.Tak, tak 5 minut! Z tym , że po drugim porodzie komplikacje z łożyskiem, które nie zdążyło się obkurczyć.

  9. Rozpłakałam się…. co za znieczulica…. rodzę za 3-4 tygodnie. We Wrocławiu za 2 tygodnie zamykają 2 porodówki (remont), a mam do wyboru 1 świetny szpital, w którym zazwyczaj nie ma miejsc…2- gdzie głównie są porody w salach wieloosobowych, ale mam wybór pozycji, a mm leje się strumieniami i 3-ci gdzie położne KAŻĄ LEŻEĆ w trakcie porodu, bo im tak wygodniej- jestem przerażona. Znam swoje prawa i wiem, że będę o nie walczyć.
    Gratuluję Ci cudownych dzieciaków <3

  10. Mam porównanie obu, zdanie inne, ale Twoje szanuję i w tym wszystkim najważniejsze są zdrowe dzieci i my szczęśliwe. WIęc jeśli szczęście ma przynieść CC to jak najbardziej popieram. Brawo za odwagę, w końcu każdy poród jest tak samo ważny i tak samo jest porodem.

  11. Mój drugi poród był zdecydowanie łatwiejszy niż pierwszy. Syna urodziłam dosłownie w 15 minut, a bóle były naprawdę znośne. Przy pierwszym było gorzej

  12. mój poród trwał ok 12h – 12h męki i bólu. chciałam cesarke – nie wyrazili zgody. męczyłam się … dlatego wiem że na porodówkę już nie wroce ;p

  13. ja bym się bała mieć cesarkę. jakbym miala wybór to wole porod naturalny, ale kazda kobieta inna i inaczej przezywa porod.

  14. Ja dwa razy rodziłam naturalnie.
    Syn od 1 skurczu do przyjścia na świat-męczył mnie skurczami 4 godziny i 20 minut a córka tylko dwie.
    Współczuję tylu godzin w bólach.

  15. no niestety tak już jest, że nie da się porównywać porodów, mój pierwszy też straszny, modlę się, żeby kolejny był jednak łatwiejszy. I też wspominam najgorzej badania ginekologiczne, też błagałam o cc ale mi nie zrobili, nie wiem, czy to lepiej czy gorzej, nie mam porównania… Wiem jednak, że chciałam znieczulenie, a mi odmówiono – położna powiedziała: „nie dam pani znieczulenia, bo wtedy nie będzie możliwy aktywny poród” SERIO? W dupie mam aktywny poród haha przy drugim będę wiedzieć

  16. Ja od zawsze mówię, że jak dzieci to tylko adoptowane- ja od zawsze boję się i porodu, i cesarki… Chyba w ogóle to nie dla mnie.

  17. Agnieszka Reply

    Chociaż nie jestem w ciąży ale kiedy już w niej będę chce mieć cesarke…Mam paniczny strach przed porodem i tym,że moje dziecko urodzi się niedotlenione.Ktoś pomyśli egoistka myśli o własnym tyłku a nie o tym że dziecko nie nabierze odpornosci, nie bedzie miało kontaku z florą bakteryjną matki itd itp…Ja się zwyczajnie boje

  18. Moja prababcia urodziła naturalnie 12 dzieci. Nie żartuję. Mam tyle dziadko-wujków i cioć.
    Co do cewnikowania..te z racji choroby mam bardzo często. Po prostu byłaś tak wystraszona i spięta, że pielegniarka założyła Ci to na siłę. Wg mnie za bardzo panikujesz i nie jesteś odporna na ból. Tu jest problem.
    Cesarka nie jest bezpiecznym rozwiązaniem. Pamiętaj, że ma również negatywne strony.

    • Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę – to jednak operacja i mam tego pełną świadomość.

      Przy cewniku właśnie wręcz przeciwnie – po słowach, że to nie boli totalnie się rozluźniłam… Ból był nie do opisania, zupełnie jakby wbijali mi szpilkę centralnie w najczulsze miejsce na dole… . W Niemczech zanim założą cewnik – najpierw stosują znieczulenie. Więc jednak coś w tym jest i nie tylko ja odczuwam tak wielki dyskomfort, jeśli dyskomfortem to w ogóle mogę nazwać… . Wolę skurcze, badanie ginekologiczne i kolejne godziny cierpienia niż cewnik na żywca, naprawdę.

  19. Moja Zuzanka też jest z 19 sierpnia ale 2015 roku Zaczęłam z bólami wcześniej bo 17-tego późno wieczorem A urodziłam 19-tego 12.15 było inaczej niż u Cb. Też długo się to ciągło ale dla mnie oksytocyna była wybawieniem choć się bałam bo sił na poród (upragniony ) naturalny już nie miałam. Rozdarcie zrobiło sie maksymalne w 3 godziny i urodziłam naturalnie A czego się mimo wszystko mega cieszę

Write A Comment