Zrzucając na komputer zdjęcia w płaszczu w pepitkę, odkryłam w nich pierwiastek siebie z kiedyś. Lekko przebojowa, zadziorna, z nutą słodkiej prowokacji. Lubię taką siebie i czasem tęsknię… .
Płaszcz w pepitkę
…i lubię pepitkę. To ponadczasowy wzór, który dodaje ubraniom nie tylko elegancji, ale i pazura. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym nie przemyciła do stylizacji koloru różowego, a więc luźny sweter stał się soczystym sercem tego outfitu. Właściwie od zawsze graniczyłam gdzieś pomiędzy słodyczą, a taką „ciemniejszą” stroną. Staram się to zatem umiejętnie łączyć…
Płaszcz w pepitkę pochodzi z internetowego sklepu SheIn niewątpliwie będę go nosić dość namiętnie, bo choć nie jest typowym klasykiem to pasuje do większości rzeczy jakie posiadam. Ale jestem ciekawa, czy wpasował się również w Wasze gusta?
A wracając do tego, co napisałam na początku, zacytuję: „Są chwile , podczas których mogłabym podbić świat i więcej , ale tylko siedzę i patrzę w niebo”. Nie chcę tylko patrzeć w niebo – zdecydowanie chcę od życia więcej cokolwiek to znaczy. Jest czasem taki moment, że człowiek zwalnia i wtapia się w tłum, a ja przecież nigdy nie byłam typową szarą myszką. …gdzieś zgubiłam elementy mojej tożsamości, które bardzo lubiłam. Odnajdę je.
2 komentarze
Połączenie tego odcienia różu z czernią i bielą jest świetne, a najbardziej podoba mi się czapka. Taka „kropka nad i”:)
Na Tobie ten płaszcz wygląda super 🙂 I zresztą fajnie go zestawiłaś z rożowym sweterkiem 🙂