Źle się stało, że życie wykształciło we mnie tak cholernie mocną wrażliwość. Cecha, która rzekomo zaletą, bardzo często zamienia się w parzącą wadę, która z każdym błędem człowieczeństwa wypala w mej duszy dziurę. Gdy po raz kolejny po mym wyblakłym z płaczu policzku spływa łza – jeden się zaśmieje a drugi spojrzy krzywo – bo przecież co Cię to dotyczy, po co Ty ryczysz – zapytają obojętnie wzruszając ramionami.
Wrażliwość mnie zabija, gdy dobro umiera.
Pamiętam, gdy rok temu po śmierci Mackiewicza (a może jeszcze przed?), wyłam niczym bóbr, przeklinając tych wszystkich szydzących z niego ludzi. Człowieczeństwa nie ma w sobie ten, który nie potrafi współczuć. Pozbawiony człowieczeństwa jest człowiek, który nawet na łożu śmierci drugiej osoby potrafi wytknąć mu największe życiowe błędy. I takich ludzi jest coraz to więcej…
Czy ten świat nieustająco musi karmić się nienawiścią do drugiego człowieka? Nieczułość mnie paraliżuję… . Bywa, że nie mam siły już płakać, bo życie życiem innych odbiera mi własne, ale wraz z kolejną szokującą wiadomością moja wrażliwość odżywa, bezradność odbiera mi mowę i związuję ręce,a rzeczywistość szokuje.
Kolejny raz zginął człowiek. Zginął podczas pomocy bliźniemu, podczas robienia czegoś dobrego dla tysięcy o ile nie dziesiątek tysięcy dzieciaków. Niespodziewanie, bez pożegnania, bez możliwości obrony został bestialsko zadźgany przez jakiegoś psychopatę. Chory bestialski napad i chora satysfakcją mnóstwa ludzi internetu, którzy znów mają okazję do wylewania swych obrzydliwych wyzwisk. Dokąd zmierza ten świat?
Wrażliwość nie daje mi normalnie funkcjonować przez co jest mi cholernie smutno. Wrażliwość mnie zabija, gdy dobro umiera…
2 komentarze
Dobro nie umiera, tylko zło głośniej krzyczy… 🙁
cudownie ujęte!